Artykuł
Relacja nauczycieli z rodzicami jest jednym z kluczowych czynników wpływających na jakość i efektywność procesu edukacyjnego. Współpraca między szkołą a rodziną ma na celu zapewnienie optymalnych warunków rozwoju i uczenia się dzieci oraz wsparcie ich w osiąganiu sukcesów szkolnych i życiowych. O relacji ze szkołą, okiem rodzica.
Telefon ze szkoły budzi strach?
Pierwszy telefon ze szkoły odebrałam jeszcze w zerówce. Pamiętam to jak dziś. Byłam wtedy na izbie przyjęć oddziału położniczego z wizytą kontrolną w zaawansowanej ciąży – kilka dni po planowanym terminie porodu. Wywołany przez stres ból brzucha jest w takim stanie wyjątkowo niewskazany. Gdy odbierałam telefon, moje myśli krążyły wokół wypadku, bójki, krwi. Próbowałam uspokoić oddech. Wtedy w słuchawce usłyszałam zdenerwowany głos nauczycielki, który rozlał się w potok słów.
„Syn ostatnio zaczął przeklinać. Dziś oznajmił, że nie chce już chodzić do tej p… szkoły” – usłyszałam w słuchawce. Poczułam falę gorąca. Z jednej strony była ulga – moje dziecko jest całe i zdrowe. Z drugiej – irytacja. „Naprawdę z tym pani do mnie dzwoni?” – pomyślałam. I jeszcze z trzeciej – kiełkująca złość na dziecko, które „nie umie się zachować i co się z nim ostatnio w ogóle dzieje?”, a także złość na siebie, bo „co ze mnie za matka?!”.
Wiadomość zamiast telefonu
Nagły telefon ze szkoły w środku lekcji ma charakter interwencji. Chodzi o przekazanie rodzicowi informacji, która naprawdę nie może czekać. Taki telefon to zgłoszenie rodzicowi tego, że dziecko ma temperaturę, źle się czuję, wydarzył się wypadek albo coś innego, co zagraża dziecku i jego otoczeniu. Natomiast informację o zachowaniu, nawet tym nieodpowiednim (bez wątpienia takim jest używanie wulgarnego języka) można przekazać podczas spotkania z rodzicem. Najlepiej po wysłaniu wiadomości z zaproszeniem na rozmowę, która ma przecież pomóc dziecku.
Właśnie – wiadomości, nie uwagi. Bo dziecko, któremu wpisujemy do dziennika uwagi, tak naprawdę potrzebuje naszej troski. Nie tych „uwag”, które obniżają ocenę zachowania i poczucie własnej wartości u dziecka. Powinniśmy przyjrzeć się temu, z czego wynikają jego trudności – czy są deficytami, czy świadczą o zaburzeniach, czy są związane z sytuacją domową, a może z kryzysem psychicznym lub emocjonalnym. Nauczyciel nie dowie się tego bez szczerej rozmowy i współpracy z rodzicem. A rodzic nie będzie w stanie sam stawić czoła wyzwaniom szkolnym dziecka, bez współpracy ze szkołą.
Można zmieniać szkołę wiele razy zanim dotrze się do prawdziwego źródła problemów i fobii szkolnych. Po drodze zbierając lepsze i gorsze doświadczenia rozmów z wychowawcami.
W moim przypadku każdy telefon ze szkoły powodował napięcie całego ciała, przyspieszony oddech lub ból brzucha. To, co wreszcie pomogło, to empatyczna wychowawczyni, która stawiała na szczerą rozmowę i stały kontakt w przypadku trudności. W moich relacjach z nauczycielami pojawiło się więcej zaufania, a podejście do spotkań z nimi zmieniło się na lepsze.
Relacja z rodzicami – weź to pod uwagę
Aby zbudować dobrą relację z rodzicem, należy pamiętać o kilku rzeczach.
- Bezpieczna przestrzeń do spotkania. Warto umówić spotkanie w terminie dogodnym dla obu stron i zapewnić spokojne miejsce do rozmowy. W tym celu można napisać wiadomość w dzienniku elektronicznym lub przesłać SMS-a.
- Zasady i kanały komunikacji. Można je ustalić zarówno na pierwszym spotkaniu, jak i w trakcie stałej współpracy. Może warto umówić się na telefon w konkretnych sytuacjach? Dzięki temu rodzic będzie wiedział, czego się spodziewać, gdy na ekranie zobaczy numer telefonu nauczyciela.
- Nastawienie. Bardzo ważne, by pamiętać, że spotykamy się, aby pomóc dziecku, a nie oceniać czy obwiniać którąkolwiek ze stron.
- Wymiana informacji o zachowaniu czy trudnościach dziecka. Jest ona kluczowa, ponieważ rodzic nie wie, jak dziecko zachowuje się w swojej klasie, w szerszej grupie rówieśniczej i w stosunku do nauczyciela; nauczyciel nie zna natomiast kontekstu domowego. Szczera rozmowa o faktach i swoich obserwacjach jest bardzo pomocna dla obu stron.
- Bez etykiet i ocen w stosunku do dziecka (np. „taki łobuz”), rodzica („nie dziwne, jak w domu robi co chce”) i nauczyciela („jak sobie pani nie radzi, to może trzeba zmienić pracę”).
- Słuchanie siebie nawzajem. Czasem zachowanie dziecka wynika z jego trudnych doświadczeń. Wychowawca nie jest terapeutą ani psychologiem, ale uważne wysłuchanie rodzica zbuduje most do lepszego porozumienia i relacji. W drugą stronę jest podobnie. Nauczyciel ma przecież w klasie dwudziestu pięciu uczniów. Nie chodzi o narzekanie, ale o empatyczne wysłuchanie drugiej strony.
- Stosowanie komunikatu „ja” czyni cuda. Na przykład komunikat „Syn przeszkadza w prowadzeniu lekcji” można zamienić na „Jest mi bardzo trudno prowadzić lekcje, kiedy syn nie przestrzega zasad”. Nie brzmi on już jak oskarżenie.
- Istotne jest podejmowanie przez rodziców działań i szukanie wsparcia poza szkołą. W poradni psychologiczno-pedagogicznej, na różnych zajęciach podnoszących kompetencje społeczno-emocjonalne czy poprzez leczenie lub, jeśli jest taka konieczność, przeprowadzenie diagnozy. Jeśli szkoła ma świadomość, że rodzic też wykonuje pracę i szuka rozwiązań, obie strony mają poczucie, że robią wszystko, co w ich mocy, aby pomóc dziecku.
- Informacja zwrotna. Często zapomina się, że jest ona bardzo ważna dla rodzica. Warto by nauczyciel zauważał starania i najmniejsze pozytywne zmiany w zachowaniu dziecka i mówił o tym rodzicowi i uczniowi. Nawet krótki SMS czy wiadomość w dzienniku elektronicznym z dobrą informacją może zadziałać lepiej niż dziesięć negatywnych uwag.
- Tylko spokój, empatia i komunikacja mogą nas uratować. Wszystkich – nauczycieli, rodziców i uczniów.
Nauczyciele zamykają komputer, pakują torbę i wracają ze szkoły do domu. Niektórzy zostawią za sobą „najtrudniejszych” uczniów, inni będą się z nimi mierzyć długo po godzinach spędzonych przy tablicy. Rodzice, jeśli ich dziecko doświadcza fobii szkolnej i kryzysów psychicznych, które są najczęściej wypadkową „trudnych” zachowań w szkole – mierzą się z wieloma trudnościami każdego dnia. Bądźmy na to uważni.
Artykuł powstał we współpracy z Polska Press w cyklu: “To nie jest na ocenę?