Artykuł
Jak ludzie dostosowują się do zmian klimatu i walczą o bezpieczeństwo żywnościowe?
Dla osób, które mieszkają w regionach zalewanych podczas pory deszczowej, takich jak okolice nadrzeczy w Bangladeszu, uprawa roślin jest niemożliwa.
Pływający ogród to pomysłowe rozwiązanie wykorzystujące hiacynty wodne, które zbiera się do budowy tratwy. Na tratwę wysypuje się ziemię połączoną z nawozem krowim, a następnie sadzi warzywa. Co roku trzeba zbudować nową tratwę, ale stara może posłużyć jako nawóz w czasie pory suchej.
Jak to działa?
Tratwy, o długości ośmiu metrów i szerokości jednego metra, są zbudowane z hiacyntów, które nic nie kosztują i są dostępne w okolicy. Na powierzchnię tratwy sypie się ziemię, w której sadzi się nasiona. Tak hoduje się warzywa wiosenne i zimowe takie jak tykwa, okra i warzywa liściaste.
Pływające ogrody zapewniają niezbędne pożywienie nawet podczas corocznej mongi (okresu niedoboru żywności). Mogą one również stanowić alternatywne źródło dochodu, dzięki sprzedaży nadwyżek żywności na targu. Tratwy można przenosić w różne miejsca, więc z tego rozwiązania mogą korzystać także osoby, które tymczasowo lub definitywnie straciły dom i ziemię.
Rodziny uczą się metody uprawiania warzyw w specjalnych dołach o wymiarach 30 cm na 30 cm, w których sadzi się nasiona. Każde gospodarstwo domowe dysponuje dziesięcioma takimi dołami do sadzenia warzyw i otrzymuje dziesięć różnych odmian szybko rosnącego i przynoszącego wysokie plony warzywa, a także nasiona orzechów ziemnych.
Odbywają się szkolenia w zakresie nowych metod stwarzania odpowiednich warunków upraw, w celu zapewnienia wyższych i lepszych plonów przez cały rok. Prezentowane są sposoby przeciwdziałania chorobom roślin i atakom szkodników za pomocą organicznych metod kontroli (np. domowej roboty botanicznych środków owadobójczych). Można dowiedzieć się, jak przygotować rozsadniki, kompost i wzbogacić piaszczystą glebę kompostem i obornikiem.
Rahima z Bangladeszu
Rahima ma 31 lat, jest żoną Oziara i mieszka w Kutir Para, Dokhin Balapara, unia Mohishkhocha, poddystrukt Aditmari, dystrykt Lalmonirhat. Jest najstarsza z pięciorga rodzeństwa.
Od dzieciństwa odczuwała niedogodności związane z niedoborem żywności, ubrań i odpowiedniego mieszkania. Dzisiaj, gdy mieszka w domu męża z córką i synem, niewiele się zmieniło. Niepewność, czy będzie w stanie zapewnić opiekę medyczną i wykształcenie swoim dzieciom jest jej dużym zmartwieniem.
Rahima wraz z rodziną mieszka w małej chacie położonej na ziemi należącej do kogoś innego, w pokoju o powierzchni około 300 stóp kwadratowych (około 28 m2). Odczuła skutki erozji i zmieniała miejsce zamieszkania dwanaście razy w życiu.
Jej mąż zatrudnia się do pomocy przy uprawie ziemi. Musi podróżować w poszukiwaniu pracy i co najmniej pięć miesięcy w roku przebywa poza domem. Zarabia od 150 do 200 tak dziennie, jeżeli pracuje z dala od domu. Za pracę w pobliżu domu dostaje od 100 do 120 tak dziennie. Jednak o pracę nie jest łatwo i są okresy, kiedy nie jest nigdzie zatrudniony.
Rahima ma teraz pływający ogród
– Jedzenie i mieszkanie jest dla nas dużym problemem. Gotujemy raz dziennie i jemy dwa razy dziennie. Kiedy nie mogłam sobie poradzić sama, pożyczałam i prosiłam innych o pomoc.
– Wiem już, jak to się robi i nie przerwę pracy, gdy projekt się skończy.
Rahima jest zadowolona z poznanej technologii, ponieważ zapewnia jej stałe źródło żywności w okresach nieurodzaju i daje możliwość pozyskania innych dóbr za przychody ze sprzedaży nadwyżki wyhodowanych warzyw. To są jej pierwsze doświadczenia związane z tą technologią.
Zbierając plony 7 razy, zebrała 270 kg szpinaku wodnego i 6 kg okry. Z 270 kg szpinaku, 210 kg sprzedała po cenie 5 tak za kilogram, czyli zarobiła 1050 tak. Te pieniądze bardzo przydają się jej rodzinie w okresie nieurodzaju, który panuje od sierpnia do października.
– Nie ucinam szpinaku u nasady, co sprawia, że młode liście rosną szybciej. Dzięki temu mogłam go przyciąć 7 razy i udało mi się zebrać go więcej.
– Kiedyś musiałam kupować 1 kg warzyw dziennie, a teraz codziennie mam świeże i organiczne warzywa prosto z mojego ogródka. To mi bardzo pomaga w okresach nieurodzaju.
Rahima wydała 350 tak na ryż, 150 tak – na przyprawy (sól i olej) i podarowała 350 tak swojemu mężowi, żeby w miejscowym sklepie kupił sobie herbatę i papierosy. Kupiła też kaczkę za 200 tak, która teraz znosi jaja.
Wyhodowane warzywa sprzedaje okolicznym mieszkańcom. Nie musi ich zanosić na rynek, ponieważ ma wystarczająco dużo klientów wśród sąsiadów.
– Ludzie i krewni z innych miejscowości przyjeżdżają i widzą moje ogrody. Są nimi zainteresowani i też chcą takie założyć. Proszą, żebym im pomogła w przyszłym sezonie.
– W tym sezonie wykorzystam zbutwiałe hiacynty do produkcji dyń i mam nadzieję, że będę miała ich więcej. Jestem pod wrażeniem tego, jak ogólnie dostępny i nieużywany hiacynt może być wykorzystywany do uprawy warzyw.
– Mój mąż mi pomoże albo nie. Następnym razem przygotuję 3-4 rozsadniki i zacznę 2 miesiące wcześniej niż w tym roku.